Dom na skraju lasu (recenzja)
Fascynują mnie opuszczone domy, wille, w których nikt od lat nie mieszka. Czasem jest to smutny widok łamiący serce, ale dający też do myślenia. Patrzę na nie i zastanawiam się, kto tam mieszkał. Czy był szczęśliwy, kochany, a może przeżył jakieś traumatyczne wydarzenia? Czy to miejsce kryje w sobie rodzinne sekrety i tajemnice? Mam ochotę ocalić je od zapomnienia i dać im nowe życie.
Dorota marzyła o napisaniu książki, lecz do tej pory nie zrealizowała swojego marzenia. Pewnego dnia do Polski przyjeżdża profesor Langer i zleca jej ciekawe zadanie. Bohaterka ma zająć się zapomnianą historią starych willi na północnych krańcach Łodzi. Przeszłość jego żony Christine łączy się z jedną z nich. Dorota z chęcią przyjmuje jego propozycję. Nie wie, że prawda, którą odkryje będzie trudna i brutalna.
„Dom na skraju lasu” Natalii Bieniek to powieść obyczajowa, w której przeszłość przeplata się z teraźniejszością. Dużo miejsca autorka poświęciła idei wczesnego socjalizmu w Polsce. Przyznam, że ten okres historyczny nie za bardzo mnie interesuje. Dlatego o wiele bardziej podobało mi się poprowadzenie samego śledztwa. Tajemnice odkrywane są stopniowo. Do samego końca nie wiemy, jaka jest prawda i co wydarzyło się w domu na skraju lasu.
Bardzo podobało mi się umiejscowienie akcji w Łodzi. Ciekawe, malownicze i realistyczne opisy miejsc, ulic i obiektów sprawiły, że wsiąkałam w tę opowieść, strona po stronie.
„Dom na skraju lasu” to ciekawa podróż do czasów powojennych, która rodzi wiele pytań.
Czy zawsze warto szukać „duchów przeszłości”? A może lepiej zapomnieć o tym, co było złe, jeśli nie można już tego zmienić?
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka