Dziewczyna mojego męża (recenzja)

Czy „Dziewczyna mojego męża” Anny Szczypczyńskiej to dobra książka na wakacje? Jak najbardziej. Lecz nie jest to leciutki, płytki romansik, przepełniony słodyczą.

Mnie pozytywnie zaskoczył wiek głównych bohaterów, którzy nie mają dwudziestu kilku lat. Są to dojrzali ludzie, którzy połowę swojego życia spędzili razem w związku małżeńskim. Jednak Lucyna i Tomasz postanowili się rozstać. Nie mają jeszcze rozwodu, lecz mają nowych partnerów. Ich dorosła córka Ida, nie ma pojęcia o zmianach w ich życiu.

Lucyna i Tomasz dostają zaproszenie na ślub swojego przyjaciela. Wydarzenie odbędzie się we Włoszech. Tomasz proponuje, żeby udali się tam we czwórkę. Lucyna z nowym partnerem, on ze swoją dziewczyną.

Czy to dobry plan? Czy są na to gotowi?

„Dziewczyna mojego męża” to powieść, która płynie swoim rytmem. Nie brakuje w niej, silnych emocji, pragnień, problemów i tajemnic. Jest kilka dobrze napisanych scen erotycznych, które nie są wulgarne, ani za mocno przerysowane. Jest też fajny klimat włoskich wakacji, pachnących winem i słońcem.

„Dziewczyna mojego męża” to książka o poszukiwaniu siebie, o spełnianiu swoich fantazji i marzeń. Do wielu rzeczy musimy dojrzeć, niektóre odpuścić, by ponownie poczuć radość i szczęście.

Nowy związek to początek czegoś, co może być ulotne lub trwać do końca naszych dni. I nie zawsze mamy wpływ, jak się potoczy.

Wrzućcie książkę do swojej wakacyjnej walizki lub plecaka. Niech towarzyszy wam w podróży. Lub sięgnijcie po nią w domowym zaciszu, przy lampce winka, soczku lub herbatce.

Autor książki: Anna Szczypczyńska

Wydawnictwo: Luna