Lilie królowej. Wiedźmy (recenzja)
Średniowieczny krakowski Kazimierz. Mroczny, szary, spowity gęstą mgłą, skrzętnie skrywa sekrety swoich mieszkańców. Roi się w nim od kupców, rzemieślników, praczek, rzezimieszków, łotrów i bogatych Żydów. Trafia tam Milda, wygnana z zamku dwórka królowej Jadwigi. Młoda dziewczyna zaciska zęby i próbuje przetrwać w nowym środowisku.
Za to Amelia zostaje wydana za możnego pana, właściciela zamku w Różnowie. Zastanawia się, jaka czeka ją przyszłość w nowym miejscu. Z każdym dniem odkrywa więcej sekretów i coraz bardziej obawia się o swoje życie.
Milda i Amelia to bohaterki sagi średniowiecznej napisanej przez Lucynę Olejniczak. Na tom drugi od dawna nie mogłam się doczekać. Losy przyjaciółek śledziłam z wypiekami na twarzy. Zastanawiałam się, czy kolejna część mnie czymś zaskoczy. Okazało się, że „Lilie królowej. Wiedźmy” zawładnęły moim sercem.
Ta fabularyzowana powieść z elementami historycznymi to wspaniała lektura, która przenosi nas na krakowski dwór i do domów mieszczan.
Mildę i Amelię połączyła wyjątkowa siła przyjaźni, która potrafi przetrwać wiele trudności.
Czy los ponownie połączy bohaterki?
„Lilie królowej. Wiedźmy” to opowieść wypełniona barwnymi postaciami. Fascynująca, dynamiczna, żywa, ekspresyjna i obrazowa, w której znajdziemy różnorodne emocje.
Nie potrafiłam się od niej oderwać. Szybko dotarłam do ostatniej strony. Teraz pozostaje mi tylko uzbroić się w cierpliwość i wypatrywać tomu trzeciego.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka