Orient Express. Świat z okien najsłynniejszego pociągu (recenzja)
„Podróżujemy nie po to, by uciec przed życiem, ale by życie nam nie uciekło” Tym mądrym cytatem podzielę się z wami na początku mojej najnowszej recenzji.
„Orient Express. Świat z okien najsłynniejszego pociągu” to pozycja, którą od dawna chciałam przeczytać. Gdy trafiła w moje ręce, rozczarowała mnie brakiem zdjęć. Autor przemierzył trasę z Londynu do Samarkandy. Podróżował w kwietniu i maju 2015 roku. Swoje wrażenia i spostrzeżenia spisał i podzielił się nimi z czytelnikami. Dlaczego nie umieścił ani jednego zdjęcia? Dla mnie to zagadka.
Lektura liczy ponad 600 stron i jest miejscami nudna. Oczywiście zawiera mnóstwo faktów historycznych i dat, ale za mało doświadczeń z podróży. Autor skupia się na politykach, uzurpatorach rządzących każdym krajem, przez który przejeżdża. Miałam wrażenie, że swoją wiedzę bierze z jakiejś encyklopedii.
Nie sposób poczuć ekscytacji z tej podróży. Za mało jest opisów ciekawych zwyczajów, potraw, z których słyną poszczególne regiony świata. Autor pobieżnie opisuje spotkania z napotkanymi po drodze ludźmi i skupia się na wydarzeniach z przeszłości.
Książkę wypełniają długie wątki historyczne i polityczne. Wszystkich nazwisk władców oraz ludzi ze świata kultury i sztuki, w niej opisanych, nie da się zapamiętać.
Mało informacji dostajemy o najsłynniejszym pociągu. O wielu faktach musiałam doczytać w internecie bo brakowało ich w książce. Moim marzeniem jest udać się w podróż Orient Expressem i przeżyć niezapomniane chwile. Ta lektura miała być namiastką fascynujących przeżyć, lecz straciłam tylko czas. Być może oczekiwałam za wiele.
Wydawnictwo: Poznańskie