Pani England (recenzja)

Związek małżeński powinien być zawarty z miłości. Jednak można go zawrzeć z wielu innych powodów, nie zawsze oczywistych: z rozsądku, dla pieniędzy, pod przymusem np. kogoś z rodziny. Czasem widzimy tylko coś, co jest nazywane grą pozorów. A za zamkniętymi drzwiami relacje małżonków daleko odbiegają od ideałów.

Ruby May ukończyła szkołę i została nianią. Lubi swoją pracę, lecz z powodów rodzinnych musi ją zmienić. Trafia do nowego domu. Jej pracodawcami zostają zamożni państwo England, u których Ruby będzie mieszkać i opiekować się czwórką ich dzieci.

Czy nowe miejsce i nowa praca spodobają się niani?

„Pani England” to powieść osadzona w edwardiańskiej Anglii. Do ostatniej strony trzyma Czytelnika w napięciu. Na początku jest w niej za dużo opisów, lecz z każdą chwilą coraz mocniej wciąga nas zawiła i złożona historia napisana przez Stacey Halls.

Państwo England tworzą dziwny, osobliwy, dość specyficzny związek. Trudno stwierdzić, kto z nich mówi prawdę, a kto manipuluje i knuje. Wydaje się, że to pani England jest pokrzywdzona, bezwolna, kontrolowana przez męża. Czy na pewno?

Ruby May mieszka u Englandów, obserwuje ich, wyrabia sobie o nich zdanie. Różne sytuacje dają jej do myślenia. Pewne wydarzenia owiane są tajemnicą. Niania również ma swoje głęboko skrywane sekrety i nie chce, żeby wyszły na jaw.

„Pani England” to powieść mroczna, gęsta od niedomówień i przedziwnych zdarzeń, które nie zostają do końca wyjaśnione. Utkana jest ze słów, niczym woalka zakrywająca to, co ma pozostać nieodkryte.

Ta powieść mnie zafascynowała, ale była na tyle skomplikowana, że nie zrozumiałam jej zakończenia. Kto naprawdę był zły i perfidny: pan England, pani England? A może oboje?

Długo po lekturze myślałem o pogmatwanej fabule tej książki.

Autor książki: Stacey Halls

Wydawnictwo: Świat Książki