Sielsko, nie anielsko, czyli mieszczuch w oparach inwentarza (recenzja)
RECENZJA PATRONACKA
Zdecydowanie mam w swoim DNA uwielbienie dla polskiej wsi. Dodam jednak, że nie bezgraniczne 😉. Zachwycałam się nią od dziecka. Urodziłam się jednak w stolicy i wiele lat w niej mieszkałam. Marzył mi się mały domek na wsi i kilka lat temu przeprowadziłam się za miasto.
Teraz widzę plusy i minusy takiego życia. Na szczęście przeważają te pierwsze. Zmieniające pory roku, mgły nad polami, wschody i zachody słońca niezmiennie mnie zachwycają.
Baśka nie ma wielkiego pojęcia o życiu na wsi. Mieszkała i pracowała w Warszawie. Mąż namówił ją do kupienia gospodarstwa wraz z inwentarzem. Przeprowadzka była dla niej niemałym szokiem. Wiele sytuacji jest dla niej nowych i zaskakujących.
Czy bohaterka polubi życie na wsi? A może wróci do miasta? Przekonajcie się.
„Sielsko, nie anielsko, czyli mieszczuch w oparach inwentarza” to książka, w której znajdziemy wątki fabularne i treści edukacyjne.
Czy życie na wsi to bajka? Sielanka, cisza, spokój, brak problemów, pyszna kawka wypita na tarasie. Jeśli tak wyobrażacie sobie życie poza miastem, to autorka wyprowadzi was z błędu. Ten wyidealizowany obraz, nijak ma się do rzeczywistości. Nieraz będziecie zdziwieni, a wiele sytuacji może was zaskoczyć.
„Sielsko, nie anielsko, czyli mieszczuch w oparach inwentarza” to poradnik z mnóstwem wskazówek. Kilka zasad spisanych przez autorkę, warto zapamiętać, jeśli marzy wam się przeprowadzka za miasto. Przydadzą się dobre buty oraz chęć do pracy i nauki.
Jeśli ciekawią was fakty dotyczące życia na dawnej wsi, to też znajdziecie je w książce.
„Sielsko, nie anielsko, czyli mieszczuch w oparach inwentarza” to lektura, która daje nam dużo do myślenia. Prawdziwa, bez lukru i owijania w bawełnę, za to nie pozbawiona humoru. Z puentą, która mówi, że w życiu najważniejsze są relacje z ludźmi. Warto o nie dbać.
Bardzo ciekawa pozycja na rynku wydawniczym, którą serdecznie polecam 🤗
Wydawnictwo: WasPos