Spadkobierca (recenzja)
Jakub, dobry duch latarni, a według niektórych anioł, umarł. Mieszkańcy Płotek są przybici tym faktem. Bardzo chcą ocalić latarnię morską, ale nie jest to sprawa prosta. Tymczasem do miasteczka przyjeżdża Kaja. Tajemnicza kobieta została przysłana przez swojego szefa i ma pomóc wójtowi w uratowaniu „wieży żeglarzy”.
U Oliwii panuje zamęt w sercu i w duszy. Dziewczyna jest coraz bliżej odkrycia prawdy o swoich rodzicach. Eleonorę odwiedza syn z rodziną. Bogusię być może czeka operacja. Dawid wyjeżdża na studia, Daniel wraca do domu z rejsu, a Hubert stara się być blisko Soni.
„Spadkobierca” to trzeci tom sagi „Szept anioła”. Po raz ostatni spotykamy się z mieszkańcami małej nadbałtyckiej wsi Płotki.
Towarzyszymy im w chwilach radosnych i smutnych. Przekonujemy się, jak ważne w naszym życiu są relacje z innymi i szczera rozmowa. Nie warto chować głęboko sekretów. Lepiej jest znać prawdę, choćby była trudna.
„Ktoś mądry powiedział mi, że problemy to tylko mały sztorm”
Bohaterowie powieści Aleksandry Rak to ludzie mądrzy, życzliwi, ciepli. Czasem zbaczają z dobrej drogi, popełniają błędy, ale uczą się na nich i idą dalej.
„Spadkobierca” to lektura, która potrafi wzruszyć i skłonić do refleksji, ale przede wszystkim daje nadzieję na to, że życie dla każdego ma coś dobrego w zanadrzu.
Wydawnictwo: Flow