Weź to serce (recenzja)
Spokojne, głębokie oddechy, mocny puls, równe bicie serca, to oznaki zdrowia. Mamy dużo energii, ochotę do pracy, zabawy. Jesteśmy kreatywni, towarzyscy, z optymizmem patrzymy w przyszłość. Lecz nic nie trwa wiecznie. Nasze ciało starzeje się, nagle zapadamy na różne choroby, nasze zdrowie się pogarsza. Niekiedy jedynym wyjściem jest przeszczep organu: np. nerek, serca.
„Czasami, by ktoś mógł żyć, ktoś musi umrzeć”.
Podobno jeden dawca może uratować osiem innych osób.
„Weź to serce” to powieść obyczajowa, która opowiada o ludziach, którzy zostają zaskoczeni przez los. Ich sytuacja życiowa się pogarsza. Czasami muszą pogodzić się z tym, co nieuniknione, innym razem muszą znaleźć w sobie siłę do walki.
Co połączy Konrada, młodego mężczyznę z Piotrem, który cierpi na ciężką niewydolność serca?
Autorka opowiada o sprawach trudnych, jeszcze trudniejszych wyborach, o sprawach ostatecznych.
Losy bohaterów splatają się ze sobą. Na kartach książki poznajemy rozbudowane życiorysy postaci pierwszoplanowych i epizodycznych. Dla mnie jest ich za dużo. Poznajemy jedną osobę, sporo się o niej dowiadujemy, ale po kilkunastu kartkach przeskakujemy do innej persony. Przyznam, że mnie to wybijało z rytmu podczas lektury.
„Weź to serce” to książka, która porusza trudne zagadnienie, jakim jest transplantologia. Temat ten często budzi kontrowersje etyczne i moralne. Trzeba go poruszać, rozmawiać o nim, edukować niedoinformowanych i przekonywać o jego zaletach.
Nie ma nic cenniejszego niż życie i nic piękniejszego od podarowania organu, osobie, która go pilnie potrzebuje.
„Weź to serce” to historia, wywołująca silne emocje. O ludziach takich jak my. Zwyczajnych, a jednocześnie niepowtarzalnych.
Wydawnictwo: Replika