Wszyscy mamy coś do ukrycia (recenzja)
Co powinna zawierać komedia kryminalna?
Moja lista to: po pierwsze trup, po drugie ciekawe śledztwo, po trzecie spora dawka humoru, również czarnego, po czwarte musi mnie zaskakiwać i po piąte nie nudzić.
Uff, to tyle. Może trochę dużo, ale w swoim życiu przeczytałam wiele tego typu książek i mam duże wymagania.
Czy „Wszyscy mamy coś do ukrycia” trafiła do mojego TOP 5? Bez cienia wątpliwości TAK.
Już przy pierwszej książce Mai Gulki zachwycałam się jej pomysłowością, warsztatem językowym i ciętym, troszkę sarkastycznym poczuciem humoru, który mi bardzo odpowiada.
Tym razem też dostałam to, co lubię.
„Wszyscy mamy coś do ukrycia” to ekscytująca lektura, w której akcja nie zwalnia tempa ani na minutę.
Marta jest główną podejrzaną w sprawie śmierci współpracownika. Wiele faktów świadczy na jej niekorzyść. Policja już się nią interesuje i straszy długim pobytem w więzieniu. Marta z pomocą Adama zaczyna swoje prywatne śledztwo. Podejrzanych jest coraz więcej, a każdy z nich ma coś na sumieniu.
„Wszyscy mamy coś do ukrycia” to pełnokrwista komedia detektywistyczna, z uroczą, niestrudzoną i odważną bohaterką oraz błyskotliwym poczuciem humoru.
Wydawnictwo: Vectra