Za zielonymi drzwiami (recenzja)
Za oknem dżdży, siąpi, leje i mocno wieje. Od czasu do czasu poprószy śnieg. Smutnie wyglądające drzewa czekają na cieplejsze, wiosenne dni, a ja marzę o gorących promieniach słońca, które będą muskać moją twarz i dadzą mi zastrzyk pozytywnej energii. Na taką pogodę za oknem niewiele mogłam poradzić, ale mój nastrój znacznie się polepszył po przeczytaniu powieści „Za zielonymi drzwiami”. Jej okładka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Jest urokliwa i magiczna. Miałam wielką ochotę przekonać się co kryje się za zielonymi drzwiami.
Anna robi karierę w firmie marketingowej. Bardzo lubi swoją pracę i poświęca jej dużo czasu. Jednak nie spodziewa się, że los szykuje dla niej niespodziankę. Ania po śmierci swojego szefa i przyjaciela, Kazimierza, dostaje spadek. Musi jednak dokonać trudnego wyboru. Może rozwijać dalej swoją karierę lub odziedziczyć tajemnicze gospodarstwo. Wydaje się, że bohaterka szybko podejmie decyzję. W tym dylemacie usilnie próbuje jej pomagać Darek, mężczyzna, z którym ma romans.
Czy Ania dokona właściwego wyboru? Czy nie będzie żałować ? Czy pójdzie za głosem rozsądku, a może coś podpowie jej serce ?
Losy Ani śledziłam od pierwszych stron z ogromnym zaciekawieniem i ekscytacją. Bohaterka obawia się tego, że gdy podejmie decyzję, zyska coś, ale też coś straci. Jednak trudna sytuacja powoduje, że Ania lepiej poznaje siebie. „Szkoda tracić szansę na coś wyjątkowego z powodu leków”.
Porwał mnie styl autorki. Kamila Majewska pisze lekko i przyjemnie, co sprawia, że przy lekturze można się zrelaksować i miło spędzić czas. „Za zielonymi drzwiami” to powieść, która wzbudziła we mnie ciepłe uczucia i bardzo Wam ją polecam.
Wydawnictwo: Szelest